Kalendarz
pn |
wt |
sr |
cz |
pt |
so |
nd |
31 |
01 |
02 |
03 |
04 |
05 |
06 |
07 |
08
|
09
|
10
|
11
|
12
|
13 |
14 |
15 |
16 |
17 |
18 |
19 |
20 |
21 |
22 |
23 |
24 |
25 |
26 |
27 |
28 |
29 |
30 |
31 |
01 |
02 |
03 |
Najnowsze wpisy, strona 12
Jak wyszłam dzis z domu około dziewiątej tak wróciłam przed dziewietnastą... Zmęczyłam się tym dreptaniem, ale jestem zadowolona. Wydałam mnustwo kasy, ale co tam. Kupiłam sobie odtwarzacz MP3 razem z odtwarzaczem CD - z minuty na minutę coraz bardziej mi się podoba :D Mało wydałam na ciuchy (boże poważniej w zatrważajacym tępie), niemniej jednak kupiłam jedna parę jeansów i taki dalikatny, beżowy szaliczek na chłodniejsze wrześniowe dni. Ale chyba najbardziej jestem zadowolona z kompletu flanelowej pościeli - polecam kazdemu bo flanela nadaję się idealnie do spania, bynajmniej ja ją uwielbiam, do tego ta dzisiejsza ma takie ladne ciepłe kolory, nie moge sie doczekać aż się w niej w końcu pożądnie wyśpie :P Taaaaak wczoraj skończyłam pracę i jeszcze dziś w nocy opuszczam uroczą stolicę i wracam na swoje rodzinne włości. A propo włości, to praktycznie nie tkęłam 'potopu'...cholera, jak zwykle nie miałam czasu. Obiecuję, jeszcze do końca wakacji zbiorę się w sobie i nadrobię tą jakże wielką stratę... Szybko upłynął mi ten czas. A dziś stało się coś zupełnie nadzwyczajnego. Spotkałam przypadkiem Marcina. Warszawa liczy tysiące osób, jeśli nie miliony, nie znam sie na tym, jest rozległa jak sto piędziesiąt, doba ma 24 godziny, a my akurat byliśmy w tym samym miejscu o tej samej porze... Niesamowite. Nawet nie było to centrum, tylko jakiś peryferyjny niemalże przystanek. Usmiałam się :) życie potrafi zaskakiwać. Mam tylko wrazenie, że zbyt szybko mi 'ucieka'. Tak czekałam na te wakacje, a zaraz zostanie po nich tylko wspomnienie. To byłu najbardziej pracowiete, a zarazem ostatnie w życiu wakacje. Póżniej będą już tylko urlopy... A może wybiorę się jeszcze nad morze... Woda mnie uspokaja, a morskie powietrze przenika przez każdy zakatek mojego ciala i tak kojąco je oczyszcza, łącznie z tym nienamaclanym...
Hm...ostatni dzień w pracy doiegł końca, a jutro w nocy wracam do domu. Nie mijałam sie dzisiaj na korytarzu z Damianem...troche mi z tego powodu smutno, ale cóż, chyba i tak nie brałam tego na poważnie. To było tylko miłe, chwilowe zauroczenie, a może tylko drobna fascynacja. Nawet z nim nigdy nie rozmawiaam. Nazwijmy to platoniczna fascynacja przeterminowanej nastolatki po przejściach :D Dzisiejszy dzień upłynął mi bardzo sympatycznie. Lubie przebywać w towarzystwie gdzie rozumiem i lubie żarty innych i jak działa to w odwrotną strone - kiedy to ja jestem dobrze rozumiana. Szybko minęły mi te trzy tygodnie w stolicy. Spotkałam sie z Marcinem, osobą którą poznałam chyba jakieś cztery lata temu na portalu 'www.blog.com', czy komuś cos to przypomina. Co 'starsi' na pewno pamiętają, że ta strona początkowo nazywała sie właśnie tak i strona głowna była w kolorach biało bordowych powiedziałabym :) Ja komentowałam jego notki, a on czasami wpadał do mnie. Należal do jednych z najbardziej kontrowersyjnych tu osób. Osobiście uwazałam go za bardzo inteligentnego i trochę zbyt pewnego siebie faceta... Utrzymywaliśmy sporadyczny kontakt na gadu, poprzez pocztę elektroniczną oraz smsy. To było dość dziwne. Ja nie wiedziałam o nim prawie nic, oprócz tego, ze byłam pewna, ze nie ejst takim chamem za jakiego chce byc uwazany. On natomiast wiedział o mnie torche więcej, ale nie moge powiedzieć, ze był na bierząco. W każdym razie keidy miałam jakis problem, głównie chodziło o problemy z S. to on był praktycznie jedyną osobą do której pisałam... To niewiarygodne, ze ten człowiek nigdy nie pozostawił moejgo sms-a bez odpowiedzi, co więcej potrafił jedną tudzież kilkoma wiadomościami tekstowymi umniejszyć ( nie jestem pewna co do tego czy takie słowo istnieje w języku polskiem, ale co tam, przeciez tutaj jest moja twórczość) z rozmiaru XXXXL do XS....:) Spotkalismy się i okazało sie, że jesteśmy zupełnie różni od naszych wzajemnych wyobrażeń. On okazał się baaaaaardzo sympatycznym chłopcem, czego w zyciu bym nie przypuszczała, ja natomiast, zamiast być krągłą, zakompleksioną nastolatką, okazałam się być 'rzeczywiscie ładną' (jego cytat - pierwsze słowa skierowane do mnie w realu - ta ja też musze co jakiś czas karmić swoja próżność) pewna siebie młodą kobietą... Niemniej jednak polecam takie spotkania. To niezwykłe doswiadczenie. Rozmawiało nam sie płynnie, a to duży sukces, poniewaz jak juz wcześniej wspomniałam nasz kontakt był wysoce sporadyczny. Odbiegając nieco od tematu, muszę powiedzieć, że poczatkowo wydawało mi sie, ze sie cofam, przed S. spędzałam tu całe godziny, tu czyli w necie, a teraz kiedy sie rozstalismy znowu wróciam... Ale to nie tak. To ani fizycznie, ani mętalnie nie możliwe. Znamie czasu i bagaż doswiadczeń jest nie do zdarcia. A tak w ogóle to pozdrawiam was. Zupelnie nie rozumiem dlaczego tu przychodzicie, ale nie ukrywam, ze keidy was 'widze' usmiech sam wychodzi mi na twarz, tylko nie pochlebiajcie sobie, maślanych oczu nie ma w komplecie :P
Barry White przyspiewuje a ja próbuje pokładać ogrom myśli w mojej głowie. Wczoraj doszłam do wniosku, ze pisze takie płytkie notki, płaskie i bez wyrazu. Dzis chciałam napisać cos 'głębokiego', ale chyba za głupia na to jestem... W ogóle te całe blogi, mają na mnie jakiś dziwny wpływ, jest tu troche zbyt sennie. Wszyscy są tacy mili i wszędzie komentarze '3maj sie', 'jestem z tobą' i inne pierdoły, a ja pośród tego wszystkiego... Ja sama nie umiem być szczera tak jak bym czasami chciała. Czytam - jakas 16latka z zasmarkanem nosem nie może żyć bez facetów, krew mnie zalewa, ale zamiast napisać pare słów, tak jak powinnam to zrobić, to ograniczam sie do użycia słowa 'gówniara', ostro co? Jak cholera. A później dowiaduje sie od 13letniej siostry, ze koleżanka z klasy w ciaży. Na szczęście jeszcze mnie to bulwersuje, chociaż pewnie już coraz mniej. Ale to beznadziejny temat i w sumie to ja nie o tym chciałam. Więc zaczne od początku. Barry White przyspiewuje a ja układam mysli w mojej głowie. Ostatnio zauwazyłam spore zmiany w patrzeiu i odczuwania niektórych spraw i zjawisk. Wczoraj siedząc tuta przed tym monitorem poczułam nagłą tęsknotę za S. Byłam w szoku. Trzy miesiace to jest niewiele, a moja tęsknota uległa tak ogromnym zmianom. Początkowo tęskniłam za facetem...za jego dotykiem, pocałunkami, tuleniem i tymi wszystkimi damsko-męskimi amorami, a wczoraj... Wczoraj zatęskniłam za NIM, za jego OSOBOWOśCIą. I byłam w szoku. Nagle zdałam sobie sprawę, że przez ostatnie dwa i pół roku S. bym mi najbliższą osobą, która znała mnie jak nikt inny. To on był blisko kiedy było mi źle i kiedy szczęście ogarniało moja duszę. Zrobiło mi sie tak szkoda tego wszystkiego, zrozumiałam, ze nie chce tego tracić. Nie pasujemy do siebie, z każdym dniem jestem tego coraz bardziej pewna, ale to, ze jest mi bliski jest faktem. Nie chce tego tracić. Napisałam wczoraj krótka wiadomość tekstową i elektorniczną zarazem zwaną dalej sms-em. Oddzwonił. Uwielbiam jego poczucie humoru i ton głosu. Boże, dojrzewam. To niesamowite, że jest to dla mnie takie namacalne. Zaczynam powoli martwić się o swoją twarz - ostatnio skóra pod oczami i wokół ust jest cały czas zmarszczona... Nie moge sie powstrzymać i trwam w tym czarującym półuśmiechu z 'maslanymi' oczami w komplecie...
Zacznę od tego, że dzis przydarzyło mi się kolejne 'cześć' ze strony boskiego Damiana :) Reakcja podobna do wczoraj tylko wspierana przez gęsią skórkę dodatkowo :) Ale nie chce tego za bardzo brac do siebie bo niedługo, zbieram swoje zabawki i jade do domu. Przed samym wyjściem z pracy zacząl padać deszcz. Zanim rozłożyliśmy parasolki nie padało, ale lało. Wszędzie potoki... O matko Ty moja najukochańsza jak ja to uwielbiam. Po prostu kocham deszcz i taką pogodę. Nie dbam o przemoczone ubranie i buty - idę a oczy same mi się śmieją. Do tego muszę przyznać, że mój szary, 'surowy' kardigan i lekko wytarte jeansy idealnie pasują do parasola i deszczu - wiem bo widziałam w witrynie sklepowej i to nie jednej :P Uwielbiam ten prawie płaszczyk bo jest po prostu idealny, taki jaki zawsze chciałam mieć i juz zapomniałam jaką ostrą gotówke musiałam za niego zostawiać w sklepie :P W kazdym razie czułam się nieziemsko dobrze pośród tego całego deszczu... Aż w końcu zaczęłam się zastanawiać, skąd ten uśmiech na mojej twarzy i ta nieudawana radosć w oczach. Chyba stanęło na tym, że doszłam do wniosku, że to takie beztroskie, że deszcz wyzwala we mnie dzieciaka, dla którego liczy sie chwila - o właśnie ta sobie tutataj, teraz w tym deszczu :) Nie denerwuje sie, że jestem cała mokra, że mi zimno i moge zachorować, że pobrudziłam ubranie i, że czuję wilgotne ubranie na całym ciele - co przyznaje, że do najmilszych uczuć nie należy. Niemniej jednak mi to wszystko nie przeszkadza. Kocham deszcz :)
No ale dosyć tych cukierkowych tematów. Musze kogos ostro opierdolić, bo dzis byłam zła jak sto piędziesiąt. Szkoda tylko, ze ci ludzie raczej na pewno tego nie przeczytają, ale nie dbam o to, a swoje i tak powiem. Kurwa mać, czy ktoś mi może powiedzieć o co tu kurwa chodzi? Po jakiego chuja zakładać bloga i robić sobie hasło, zeby kurwa ktoś miał później z tym problem. Jak mnie takie cholerstwo drażni, jak mnie to kurwa wkurwia... Brak mi kurwa normalnych słów. Jełopy, blogi są po to, zeby każdy je mógł przeczytać, albo inaczej, należy sie kurwa liczyc z tym że ktos to może przeczytać. Co to ma kurwa być, 'tajne przez połófne'??? Jak wam sie nie podoba to wypierdalać mi ze strony głównej i te swoje zafajdane notki, też kurwa pod kluczem trzymać dla pieprzonych wybrańców. A najlepiej wynocha do sklepu po zeszyt w kratke i tam se kurwa robić zapiski, ze swojego kurwa tajnego życia. Kurwa.
A teraz papunie i buziaczki moje mysie pysie kochane muła cmokusie :* :)
O rety rety, chyba na prawdę wracam z zaświatów. Dziś poczułam się tak, jak nie czułam się o, już bardzo bardzo dawno. Oczywiscie nie stało sie to z powietrza... Otóż dzis cały dzień czekałam, aż przypadkowo uda mi się spotkać Damiana - the most hot boy z całej roboty, ale jakoś mi się to nie udawało, jak na złość... Ale jakaś godzine przed końcem pracy wyszłam do łazienki... Wracam - otwierają się drzwi jego gabinetu, wychodzi, serce zaczyna mi trochę szybciej bić, zbieram siły, żeby powiedzieć 'dzień dobry', już prawie otwieram usta i co...? Słyszę 'cześć', a Damian idzie w moją stronę aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa. Nie wierze, nie wierz, nie wierze!!!!! Ale oczywiscie to by było zbyt piękne, więc wymija mnie w ostatniej chwili i idzie do gabinetu, który znajduje się dokładnie za mną.... Wracam do swojej kancelarii śmiejac się sama do siebie i od tamtej pory kompletny rogal na twarzy. Czy to możliwe żebym się zauroczyła :) Caly czas myśle o Nim...no może prawie cały czas :P Jest tylko jeden mały problem, ta moja praca w ministerstwie to tylko robota na zlecenia, na okres trzech tygodni, który kończy się dokładnie w piątek...:( Wiec chyba dupa z tego wszystkiego, nawet jakeśli boski Damian też mnie troche lubi, albo inaczej też zwrócił na mnie uwagę. Ciesze się niezmiernie, bo czuję się taka wolna, nie mam wyrzutów sumienia, ze któś mi się podoba, wręcz jestem z siebie dumna. Powoli zaczynam pozwalać sobie na normalne życie lekko przeterminowanej nastolaty :D
Acha i jeszcze jedno. Dziś jakas niezdara oblała mnie mrożoną herbatą w Mc`Donaldzie (czy jak tam sie pisze te cholerstwo). Podejrzewam, ze to Bozia kara mnie za to, że mam jakieś głupie ciagoty do tego typu świństw. Dobrze jendak, że tylko sporadyczne :)