Archiwum 12 sierpnia 2006


sie 12 2006 Umordowana, ale szczęśliwa
Komentarze: 5
Jak wyszłam dzis z domu około dziewiątej tak wróciłam przed dziewietnastą... Zmęczyłam się tym dreptaniem, ale jestem zadowolona. Wydałam mnustwo kasy, ale co tam. Kupiłam sobie odtwarzacz MP3 razem z odtwarzaczem CD - z minuty na minutę coraz bardziej mi się podoba :D Mało wydałam na ciuchy (boże poważniej w zatrważajacym tępie), niemniej jednak kupiłam jedna parę jeansów i taki dalikatny, beżowy szaliczek na chłodniejsze wrześniowe dni. Ale chyba najbardziej jestem zadowolona z kompletu flanelowej pościeli - polecam kazdemu bo flanela nadaję się idealnie do spania, bynajmniej ja ją uwielbiam, do tego ta dzisiejsza ma takie ladne ciepłe kolory, nie moge sie doczekać aż się w niej w końcu pożądnie wyśpie :P Taaaaak wczoraj skończyłam pracę i jeszcze dziś w nocy opuszczam uroczą stolicę i wracam na swoje rodzinne włości. A propo włości, to praktycznie nie tkęłam 'potopu'...cholera, jak zwykle nie miałam czasu. Obiecuję, jeszcze do końca wakacji zbiorę się w sobie i nadrobię tą jakże wielką stratę... Szybko upłynął mi ten czas. A dziś stało się coś zupełnie nadzwyczajnego. Spotkałam przypadkiem Marcina. Warszawa liczy tysiące osób, jeśli nie miliony, nie znam sie na tym, jest rozległa jak sto piędziesiąt, doba ma 24 godziny, a my akurat byliśmy w tym samym miejscu o tej samej porze... Niesamowite. Nawet nie było to centrum, tylko jakiś peryferyjny niemalże przystanek. Usmiałam się :) życie potrafi zaskakiwać. Mam tylko wrazenie, że zbyt szybko mi 'ucieka'. Tak czekałam na te wakacje, a zaraz zostanie po nich tylko wspomnienie. To byłu najbardziej pracowiete, a zarazem ostatnie w życiu wakacje. Póżniej będą już tylko urlopy... A może wybiorę się jeszcze nad morze... Woda mnie uspokaja, a morskie powietrze przenika przez każdy zakatek mojego ciala i tak kojąco je oczyszcza, łącznie z tym nienamaclanym...
her-soul : :