No i wróciłam... Sylwester zaliczam do udanych, nawet bardzo :) I tak bardzo cieszę się, że nie spędzalam go w domu, tylko w Olsztynie. U Kary na stancji też było super, poczułam, że jesteśmy na prawde fajną paczką znajomych i jeszcze wczorajszy powrót samochodem, ja Kara i D. no i oczywiście środek nocy razem z nami...:) Kupa śmiechu. Ale przecież mamy nowy rok, można by było zrobić mały bilans zysków i start roku 2006, można by machnąć pare punktów z serii do zrobienia na nowy rok...Ale tak pomyśl Oleandro, czy Ci sie na prawde chce? Chyba nie za specjalnie :P
Bardzo dużo zmieniło sie w moim życiu w 2006 roku. Jedna ze sfer mojego swiatopoglądu legła w gruzach - nałogi. Ja 'święta' Ola mówiłam nie papierosom, alkoholowi - to uległo zmianie. Zaczełam mówić tak i nie żałuje, chyba dobrze mi z tym. Miłość - kiedyś wierzyłam, że jest tylko jendena Miłość, że można kochać tylko raz w życiu. Kiedyś powiedziałam mojemu ówczesnemu chłopakowi, że jeśli keidykolwiek powiem mu 'kocham', to nie powiem juz tego nikomu innemu, bo nawet jeśli sie rozstaniemy to ja przestane wierzyć w Miłość i nie powiem tego już nigdy. Po siedmiu miesiącach spotykania sie z S. powiedziałam 'kocham Cie' - popłakał sie... Był pierwszą osobą, która mnie całowała, pierwszą która dotykała, pierwszą która mnie widziała, pierwszą w moim życiu osobą, której powiedziałam kocham.... Czasami boje sie, że los zemści sie na mnie za te moje założenia i rozumowanie świata i nigdy nie uwolnie sie od tej miłości, bo przecież sama mówiłam, że kocha sie raz.... Ale na razie nie ma S. to właśnie w poprzednim roku rozstaliśmy sie, tak jakby nawet dwa razy i na dzień dzisiejszy na prawde dobrze mi z tym. Nie żałuje takiej decyzji, bo wydaje mi sie najsłuszniejsza na świecie. Nie czuje też zbyt wielkiej tęsknoty. Właściwie to chce czegoś nowego, kogoś nowego, kogoś kto w końcu zaopiekuje sie mną, a nie kim ja będe musiała sie cały czas opiekować...
Myśle nieśmiało, że ten rok, nowy rok, może okazać się przełomowy jeżeli chodzi o moje życie... Wiem, że brzmi to poważnie, ale faktem jest, że kończe szkołe i planuje wyjazd za granice na 4-5 lat... Sama sobie i na siebie, na swoim utrzymaniu, nie chodząca do szkoły, ale do pracy. Troche przerażające, ale nie przejmuj sie Oluś, ja w Ciebie wierze...:)