Archiwum 10 marca 2007


mar 10 2007 kawałeczek nieba :)
Komentarze: 7

Ładnie...choć nie do końca ciepło :P Ale i tak wybrałam sie na ukochany, pierwszy spacer tej prawie wiosny :) Cel - oczywiście kawałek ziemi, nad którą mój Jacuś ma swój własny kawałeczek nieba...:) Może ze mną jest cos nie tak, ale ja doprawdy uwielbiam tam być. Bo tam nie można nie być sobą. Siadam sobie zawsze, uśmiecham sie i czuje jak cicho jest w mojej duszy i jak błogo w świdomości.... Wczoraj akurat wzieło mnie na wspomnienia... Przypomniałam sobie, te najśmieśszniejsze historie z naszego wspólnego, licealnego pożycia i te, szczególnie bliskie mi... Jak to, ze na przykład Jacek we mnie wierzył, gdy ja o to nie prosiłam. Nie chciał nic w zamian, lubił mnie, może ciut bardziej niż inne koleżanki i to wystarczyło, żebym czuła sie przy nim ważna i fajna. nie wiem nawet co takiego robił, czy mówił coś konkretnego. Nigdy nie powiedział mi wprost, ze we mnie wierzy, ale ja to wiedziała, może gdzieś w spojrzeniu...w tonie głosu..w geście...może gdzieś w między wierszu... I ja w niego wierzyłam. Zresztą, wystarczyło na niego spojrzeć - człowiek sukcesu.... A czy rzeczywiście nim był, mimo przed wczesnej śmierci.... Hm...jestem osobą wierzacą, ale czasami mam wrażenie, ze ta moja wiara jest wybiurcza, bądź niekompletna. Powinnam być zła, że pod moja wakacyjną nieobecność mój najlepszy kolega odebral sobie życie, osuwając ciężar swojego ciała z głową przymocowaną paskiem do klamki... Powinnam potępić samobójce, bo im podobno nie należy sie niebo... Powinnam pytać 'dlaczego'... nie jestem zła, nie potępiam, nie pytam 'dlaczego'... Stało sie i musiałm uczyć sie codziennie od nowa przyjmować tą decyzje z pokorą i szacunkiem. I tak też do niej podchodze. Wczoraj siedząc, patrząc na te rozesmiane oczy i wieczny uśmiech przyszła mi do głowy jedna myśl... po czym zaczełam wątpić w swoją wiare...jaka..? To juz innym razem....

her-soul : :