Archiwum marzec 2007


mar 28 2007 Być kobietą....
Komentarze: 4

No dobra, witam :) Czytaj: wróciłam for a while... A dokładnie do jutra wieczora... Mam wiadomość - jade na ponad miesiac do pracy do Włoch, w to samo miejsce co rok temu, tlyko troche wczesniej... Świeta poza domem...brzi dziwnie, ale dam rade - będzie mama i ciocia. Dobra dosyc przynudzania.... Z M. to juz ponad miesiac - cholera jak to szybko. Dostałam nawet kwiaty i zdjecie w ramce z okazji tego miesiąca - poczułam sie troche jak w gimnazjum, ale i tak to było baaaaardzo miłe. Tak mi z tym dobrze, ze czasami az mnie to przeraża.... Myśle, ze troche boje sie poważnych zobowiązań, deklaracji i stabilizacji w tym wszystkim... Ale spoko, jak to mówią małolaty:D Będe miała cały miesiąc, żeby to sobie jakoś wszystko ułożyć....

 

Chciałam jeszcze tylko wspomnieć o tym jakim M. jest facetem gdy całuje dotyka... O matko...jaki on jest władczy, jaki męski.... Słow mi brak i tchu jak trzyma mnie w ramionach i całuje i gryzie w szyje.... Jak błądzi tymi swoimi długimi paluchami po moim ciele....ściska skórę na plecach i gładzi włosy... Jak całuje delikatnie i namietnie raz po raz... A najbardziej lubie czuć na sobie jego oddech..słyszec podniecenie tuż obok ucha... Ma wtedy taki nieregularny oddech, a podniecenie staje sie niemal namacalne.... Uwielbiam przy nim zasypiać i czuc że na mnie patrzy.... Uwielbiam z nim być... bo.... własnie wtedy czuje sie po prostu kobietą...ot tak, bez żadnych etykiet i presji... Po prostu kobietą.... swojego mężczyzny...

Buzia M. :*

I pozdrawiam, znaczy sie pozdrowionka i papunie mysie pysie :*:*:*

her-soul : :
mar 10 2007 kawałeczek nieba :)
Komentarze: 7

Ładnie...choć nie do końca ciepło :P Ale i tak wybrałam sie na ukochany, pierwszy spacer tej prawie wiosny :) Cel - oczywiście kawałek ziemi, nad którą mój Jacuś ma swój własny kawałeczek nieba...:) Może ze mną jest cos nie tak, ale ja doprawdy uwielbiam tam być. Bo tam nie można nie być sobą. Siadam sobie zawsze, uśmiecham sie i czuje jak cicho jest w mojej duszy i jak błogo w świdomości.... Wczoraj akurat wzieło mnie na wspomnienia... Przypomniałam sobie, te najśmieśszniejsze historie z naszego wspólnego, licealnego pożycia i te, szczególnie bliskie mi... Jak to, ze na przykład Jacek we mnie wierzył, gdy ja o to nie prosiłam. Nie chciał nic w zamian, lubił mnie, może ciut bardziej niż inne koleżanki i to wystarczyło, żebym czuła sie przy nim ważna i fajna. nie wiem nawet co takiego robił, czy mówił coś konkretnego. Nigdy nie powiedział mi wprost, ze we mnie wierzy, ale ja to wiedziała, może gdzieś w spojrzeniu...w tonie głosu..w geście...może gdzieś w między wierszu... I ja w niego wierzyłam. Zresztą, wystarczyło na niego spojrzeć - człowiek sukcesu.... A czy rzeczywiście nim był, mimo przed wczesnej śmierci.... Hm...jestem osobą wierzacą, ale czasami mam wrażenie, ze ta moja wiara jest wybiurcza, bądź niekompletna. Powinnam być zła, że pod moja wakacyjną nieobecność mój najlepszy kolega odebral sobie życie, osuwając ciężar swojego ciała z głową przymocowaną paskiem do klamki... Powinnam potępić samobójce, bo im podobno nie należy sie niebo... Powinnam pytać 'dlaczego'... nie jestem zła, nie potępiam, nie pytam 'dlaczego'... Stało sie i musiałm uczyć sie codziennie od nowa przyjmować tą decyzje z pokorą i szacunkiem. I tak też do niej podchodze. Wczoraj siedząc, patrząc na te rozesmiane oczy i wieczny uśmiech przyszła mi do głowy jedna myśl... po czym zaczełam wątpić w swoją wiare...jaka..? To juz innym razem....

her-soul : :
mar 08 2007 i will play the game, nie mogłabym sobie...
Komentarze: 7

Dzień dobiega końca. Obie dzisiejsze klientki zadowolone z fryzur, jeszcze tylko jutro i pojutrze i do Białego do szkoły 'nie robić nic' :P A propo jutra, to umówiłam sie z Tomaszem na romantyczny spacerek, on ma mi poopowiadac o Ani a ja mu o M. Milo będzie miło, że tomasz to przyjaciel mojego byłego. Oboje jednak jestesmy na tyle dojrzali, ze będzie milo :) W sobote natomiast przyjadą moje chłopaki to znaczy, M. i Arek. Ten ostatni dzwonił przed chwilą z życzeniami dla cytuje ' najfajniejszej i najładniejszej kobity na świecie' - uroczy, najlepszy kolega wśród żywych :)

Ktoś coś wspominal o jakiejś gierce. No dobra maluchy, tylko prosze sie trzymać i nie wposzczać dziewczynek bez okresu i chłopców przed mutacją na tą strone, bo będzie sie działo. Jak her-soul sie zaczyna bawić to nie ma chuja we wsi... Co wrazliwszych prosimy o ominięcie poniższego akapitu, z troski o ich wymuskaną świadomość i gołębie serce :)

Wdech wydech, panie panowie, pięć rzeczy którcyh nikt nie wie o her-soul, albo inaczej, które (przyjamniej te najbardziej ludzkie) wiedza wszyscy, ale mało kto o nich mówi głośno:

1. Jestem dziwicą, czyli nie uprawiam seksu, czyli masturbuje sie dla zaspokojenia popędów (brawo dla zdrowych odważnych kobiet buahhahaha, no dobra pół-kobiet)

2. Wszystkich dookoła zapewniam, ze jestem kobietą sukcesu i że czasami nudzi mnie to, jak bardzo jestem przeswiadczona o swojej świetlanej przyszłości, tymczasem jeszcze nigdy nikomu nie powiedziałam, że miwam chwile słabości i pystam siebie ' a co będize jak coś sie nie uda....'

3. Zawsze głośno mówiłam, że nigdy w życiu nie poddałabym sie aborcji, tymczasem pare razy przemknęło mi to przez głowe, co bym zrobiła gdyby to sie na prawde stało, ciąża teraz, a może...

4. Myśle, ze moja młodsza sisotra jest najdroższą osobą w moim małym śweicie i nigdy nie wyściskałąm jej i nie powiedziałam jak bardzo ją kocham jednoczesnie i wstydze sie tego cholernie

5. Jak byłam mała obmacywałam sie z dwiema różnymi koleżankami w różnym czasie pod kocem i to do dzisiejszego dnia była nasza mała tajemnica

Ręka w góre kto myśli, ze to wszystko stek bzdur, mających na celu wywołać delikatną dyskusje o waszych, a może naszych pseudo - moraliach...?

Kto sie wstrzymał...?

Kto całkowicie uwierzył...?

A kto ma racje...:P Taaaaa...racja jak zwykle leży po stronie mojej świadomości...:)

Dobranocka mysie pysie buahahaha (tak a teraz zbiorowo puszczamy pawia, albo nie, pawika) :*:*:*

her-soul : :
mar 07 2007 Wróciła ciut inna....
Komentarze: 9

Mysie pysie wróciłam :P Tak tak, ta sama niesforna niezdyscyplinowana, zarozumiala nadęta i już nie ta sama zauroczona :P Acha, i tu was mam :P Czy ja juz coś kiedyś wspominałam o M.? Czy może zapewniałam, że to żadne love strory...? Tak, życie bywa przewrotne, a moja dusza sie zauroczyła.... Całujemy sie od prawie dwóch tygodni i chyba od tego czasu jestesmy razem :) Przełom nastąpił w walentynki, przynajmniej u mnie... M. zaszedł po mnie do kina, bo juz dawno byliśmy umówieni do wspólnego wykpicia tego amerykańskiego pseudo - święta i przyniósł mi kwiaty - trzy róże. O Bosh....jak ja uwielbiam dostawać kwiaty. Po kinie na wódeczke do moich koleżanek a póżniej na disco. Byłam już z M. na na prawde nie jednym disco i nigdy nie tańczyło mi sie z nim tak dobrze, jak wlasnie wtedy... ASle broniłam sie jeszcze przed tym jakieś 9 całych dni. Twarda jestem co :P Wszystko działo sie pół żartem pół serio, ale chyba robi sie coraz powazniej i tak mi dobrze... M. wotam mnie sms na dzień dobry, jak sie nie spotykamy danego dnia to dzwoni pod byle pretekstem, tylko po to, żeby mnie usłyszeć... I jest taki uroczy... Owszem, troche za chudy i za wysoki, właściwie to wizualnie mój antytyp, a jednak uśmiecham sie jak o nim myśle.... I mówi do mnie 'olcia' - o matko matko jak mnie to rozczula. I przyjedzie tez tutaj, do domu w sobote i mamy iść na spacerek bo pogoda taka ładna sie zrobia ostatnimi czasy... No dobra już nie gadam w kółko o sobie tylko ide zobaczyć co u was, to narazie mysie pysie buahahhahaha :P

her-soul : :