Archiwum październik 2006


paź 31 2006 Home sweet home
Komentarze: 3

I znowu jestem tu :) Ciesze się niezmiernie bo tym razem będą wszyscy znajomi i spotkamy sie, może troche przyimprezujemy, co ja gadam może, na pewno :) Dziś niestety nici z imprezki bo Kara dopiero wraca z Olsztyna, ale jeszcze nic straconego, do niedzieli duuużo czasu. No własnie. Jedna myśl nie daje mi spokoju... M. - spotkam sie z nim na pewno, bo to przecież bardzo dobry kumpel Kary. Czasami gubie sie w swoich myślach. Czy ja już jestem zajęta, czy jeszcze sama. Zaraz ide na pizze z S. - czy on jest mój a ja jego chociaż tak tego nie nazywamy. Co jest ważniejsze gesty czy słowa. Czasami mówie nie, a robie tak.... Wiec jak to w koncu ze mna jest. Czy to, że myśle o spotkaniu z M. to już zdrada, czego zdrada skoro nie jestem parą ze swoim byłym... Ale zachowujemy sie jak para. Nie wiem...

Troche boje sie tego wszystkiego. Swoich myśli, pragnień, zachowań....są momenty kiedy czuje, ze trace kontrole nad tym co mysle i robie. A jak będize wyglądało moje spotkanie z M. Na pewno po raz kolejny będize nam głupio po tych naszych koleżeńskich amorach. Jakich przyjemnych z resztą...ehhh...aż ciary mnie przechodzą :)

Dziwna ta nota, tyle tu pytań, i do kogo one wszystkie do mnie czy może do Ciebie, tak do Ciebie, nie odwracaj sie za siebie, to Ty tu przylazleś i czytasz ten chłam, wiec może powiesz mi coś mądrego... Jak to w końcu ze mną jest, hę?

her-soul : :
paź 21 2006 W domciu for a while....
Komentarze: 7

Przyjechałam do domu na chwile i oczywiście nie omieszkałam odwiedzenia tej uroczej strony :) Samopoczucie jest dziwne, tak jak okoliczności życiowe. Problemy rodzinne, a konkretnie z kochanym tatusiem, a poza tym to w porządku. Układ z S. dalej sie rozwija i dobrze mi z tym. Na początku miłam wąt[liwosci co do tego czy rozumiemy to oboje tak samo, okazuje sie, że tak. To znaczy S. zdaje sobie sprawę z tego, że ja nie chce z nim być. Mowi, że kocha, czasami nawet uslyszy 'ja ciebie też', deklaruje codziennie, że chciałby ze mną znowu być tak formalnie, chcialby mnie nazywać swoją kobietą, ale ja mówie cały czas nie. Zawiódł mnie zbyt mocno... Niemniej jednak jego usta..hm.... czasami bywają lekiem na całe zło :)

Uwaga uwaga - ja harcerka od dziesięciu lat, największy przeciwnik alkoholu i papierosów imprezuje na całej lini... I tak cholernie dobrze mi z tym. Oczywiście nadal wzdryga mnie na samą myśl o wódce bo to na prawde najbardziej obżydliwa substancja ciekła na świecie, niemniej jednak nie zmienia to faktu, nie trzeba mnie długo namawiać do jej sporzycia :) Nie wiem jak i kiedy to sie stało, ale jest jak jest. A dziś kupiłam sobie pierwszą w życiu paczke papierosów, spłynęło to po mnie jak po kaczce. Aż sama jestem zdziwiona.... Dodam tylko, że to nię będzie moje pierwsza paczka którą nosze w torebce - S. kupował mi papierosy już pare razy, a dzis jestem w domu i musiałm to zrobić sama :P Ale coż, podobno jestem dorosła....

Tak myśle jeszcze o M. Chyba jest coś w powiedzeniu, że 'zakazany owoc lepiej smakuje'. Kiedy nie byłam z S. tak bardzo tęskniłam, płakałam po nocach, teraz kiedy sie spotykamy wcale nie uważam tego za coś nieziemsko cudownego i niepowtarzalnego. A M. jest kolegą, tylko kolegą, który uczy sie w innym województwie...wiec...wiadomo... Ale myśle o nim. o tej bliskosci jaka między nami zaistniałam i nie ukrywam, że miałabym ochotę na jeszcze... Ale wiem, to nie ma sensu, wiec nawet nie będe próbować stwarza ku temu jakichkolwiek okazji... W sumie spotkamy sie niedługo, na pewno przujedzie do domu na 1 listopada jak my wszyscy.... I gdzie ja wtedy wsadze S....? Tutaj juz wszyscy wiedzą że nie ejsteśmy razem i szczerze mówiąc wolałabym żeby tak zsotało :P Przekonam go, ach ten mój urok osobisty :D

To co pozdrawiam, jezli ktoś mnie jeszcze w ogóle pamięta :) Buziaki misiaki :*

her-soul : :
paź 07 2006 Moje życie już nie jest nijakie...
Komentarze: 10

Hm...korzystając z wolnej chwili i okazji dostępu do neta, postanowiłam tu zajrzeć... Niby nie było mnie tu zaledwie pare tygodni, dwa, może trzy, a tyle sie wydarzyło. Spotykam sie z S. regularnie, albo inaczej chodzimy spać do juednego łóżka. Nie nie chce z nim być i wcale nie jesteśmy razem. On chwilowo nie ma gdzie mieszkać. Poza tym myśle, że potrzebuje mnie teraz bardziej niż kiedykolwiek... Ja też potrzebuje jego obecności, bliskości, czułości, pieszczot... Tego, że moge na niego czasami poczekać, aż wróci z pracy... Ale powtarzam nie chce z nim być... On o tym wie, to chy6ba taki układ - swoją drogą kto by pomyślał, że ja będe sie w zyciu bawić w takie układy. I to nawet pozbawione seksu... S. nie nadaje sie na męża, partnera, jest zbyt nieodpowiedzialny, poza tym za dużo popełnił błędów, abym chciala do niego wrócić. I własnie dla tego nie jesteśmy parą. Dla mnie być z kimś, znaczy tyle co planować wspólną przyszłość - nie na siłe, to po prostu samo wychodzi. Kiedy byliśmy razem już po paru miesiacach snuliśmy plany o drewnianej altnace w naszym ogrodzie przy domu nad morzem, czwórce dzieci, psie i rybkach... Teraz wiem, że nie chce tej przyszłości z nim. Ale chce go teraz miec przy sobie. Moze to taki wiek, że kobieta potrzebuje bliskości... Nie wiem... Nikt nie popiera tego co robie, a własciwie robimy, ale mam to gdzieś. Przecież w końcu jestem 'dorosła' a przynajmniej na tyle dorosła aby decydować o tym z kim sie całuje...

Myśle ejszcze czasami o M. o tym jak szeptał mi do ucha, to wszystko co chciałam usłyszeć, co powodowało dresszcze na ciele, uśmiech na twarzy i błogość duszy... I ten nasz wspólny taniec... Powinnam napisać tu pare ochów i achów na ten temat, ale oszczędze miejsca :)

Moje życie nie jest nijakie... Obecnie jest już jakieś....

her-soul : :